Prawie każdy zakątek większego miasteczka aż roi się od kolorowych straganów i ulicznych "kucharzy". Można u nich zakupić kulinarne cuda: smażone papryczki chili w cieście, omlety, zupy, pieczoną kukurydzę oraz moją ulubioną parotę (kolejne odkrycie). Zwłaszcza wieczorem można podpatrzeć prawdziwych mistrzów paroty, przewracających placek z jednej na drugą stronę z niesamowitą zręcznością.
Natomiast dzisiaj rano, przed wyjazdem do Madurai, raczyliśmy się indyjskimi pączkami z odrobiną kminku zwanymi Gulab Jamun.