Dzień minął szybko. Spotkaliśmy paru wyjątkowych i przyjaznych Hindusów. Ranjana, który w imię Mauna Brata (praktykowanie milczenia) nie mówi prawie od roku. Do jednej ze świątyń zaprosił nas wesoły bramin (kapłan), nazywając postaci z Ramajany wykute w ścianach budynku. Zostaliśmy zaproszeni przez młodego Hindusa, mieszkającego na stałe we Włoszech, do świętego miejsca na chillum(pozostaliśmy obserwatorami w tej kwestii). Sprobowaliśmy za to odrobinę "magicznego" napoju bhang (mężczyzna przygotowywał go ok 5 godz) , bardzo popularnego na północy Indii. Po wszystkim odwiedziliśmy złote lwy z psychodelicznymi udami ;)