Dwie godziny dreptania po przerzedzonym i wysuszonym lesie równikowym w poszukiwaniu słoni. Coś przemknęło między drzewami ale po słoniu została tylko kupa. Za to towarzystwa w podziwianiu widoków, w tym jakże dzikim środowisku (hmm..), dotrzymała nam wcale nie dzika krowa z pobliskiej wioski.