- Skąd jesteś?
- Europa..
- Jak się masz?
- ...
- Witamy w Waranasi!
- Aha...
Gorące powitanie na dworcu niestety nie zrekompensowało nieprzespanej nocy. Ukradziono mi telefon w pociągu (gdzie te rzeczy chować? wszywać sobie pod skórę żeby nie kusiły?). Poranny powrót znajomej biegunki. Sprzątnięto nam pokój sprzed nosa (proszę nie mylić w wysprzątaniem-to tutaj rzadki zwyczaj), wreszcie wszechmocny, samozwańczy Elvis-szef, z olbrzymią łaską spuścił cenę drugiego..
Waranasi wita! Święte miasto otwiera swe wrota...