niedziela, 14 kwietnia 2013

Zosi, Mirce i Staśkowi oraz znajomym (już oni wiedzą którym) za wszelaką pomoc

wielkie

Dzień ostatni

Dotarliśmy do Bombaju. Dworcowe żarcie (które jednak zasługuje na miano jedzenia) smacznie wypełniło nasze żołądki już o 6 rano. Kręcimy się po Marine Drive zabijając czas, którego mamy zbyt wiele.

Jedzie pociąg z (cholernie) daleka...

Ostatnia podróż pociągiem. Za 12 godzin stacja docelowa, Bombaj. Mimo skromnych (czasem nawet braku) warunków, miło będę wspominać podróże "na piętrze"  w wagonie wiecznych przeciągów, gdzie mieszają się zapachy jedzenia z tymi mniej przyjemnymi, gdzie zdarzają się mali, futrzani pasażerowie na gapę, i gdzie obcy sobie ludzie potrafią solidarnie przeżyć wspólnie te kilkanaście (bądź więcej) godzin. A drzwi do każdegi z tych wagonów mówią mi : "Welcome"..

W Europie sezon letni dopiero przed nami. Tutaj, w Indiach, sezon dla turystów kończy się a nadchodzą monsuny. Przez parę kolejnych miesięcy takie miejscowości jak Gokarna muszą utrzymać się z tego, co zarobiły na mniej lub bardziej naciągniętych turystach. Nawet ostatniego dnia, generalnie poza sezonem, wszyscy, bez wyjątku, próbują na nas dorobić. Czy to ryksiarz(wymyślając cenę z kosmosu), czy to sprzedawca w sklepiku okłamując o należnej mu kwocie za wodę. Nie bez przyczyny na każdym towarze jest nadruk MRP (Maximum Retail Price) z maksymalną ceną. To jednak nie powstrzymuje niektórych od podbijania ceny, co jest nielegalne. Chyba tylko raz udało mi się zakupić coś, co było tańsze niż ustalone MRP.
Żegnamy się z Gokarną stołując się po raz ostatni w Premie. Przed nami trzydniowa podróż do celu. Pierwszy przystanek: Margao,  skąd łapiemy nocny pociąg do Bombaju.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Zostały już tylko trzy dni gorącego słońca i błogiej bezczynności. Staramy się wykorzystać je w pełni. Odwiedzamy pobliskie plaże, próbujemy specyfików, na które wcześniej nie mieliśmy czasu. Dobrze jest wracać do domu ale czasie! zwolnij trochę...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Kolejny spokojny dzień w Gokarnie. Stołujemy się w miasteczku ale zdarza nam się upichcić coś na ognisku (nowe odkrycie: yam). Przemieszczamy się też na inne plaże. Mamy już bilety do Bombaju więc teraz pozostaje bezstresowe lenistwo na pełnym słońcu :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wylegują się na plaży całymi dniami. Szukają cienia w pobliżu człowieka choć ten jest dla nich jednym z zagrożeń. W nocy tworzą psie gangi zaznaczając swoje terytorium. W Gokarnie jest masa bezpańskich psów ( z resztą jak w całych Indiach). Nikt tutaj o nie nie dba. Tylko czasem jakiś turysta dokarmi albo posypie pudrem na pchły bo go za serce ściska każda bezdomna mordka...

wtorek, 2 kwietnia 2013

Wszędzie dobrze...

... ale w Gokarnie najlepiej. Jesteśmy tutaj już 3 dni, czas mija za szybko. Mimo chmary komarów jest nam dobrze. Soma przywitał nas z radością i oferował pokój po niższej cenie. Mały Szogun wyzdrowiał i podrósł. Co dzień raczymy się świeżą papają, stołujemy się w ulubionej Premie. Jedynym problemem są bilety na pociąg do Bombaju, w którym to po prostu brak miejsc. Jak wszystko w tym kraju pociągi też są przepełnione, a żeby kupić specjalne bilety dla obcokrajowców trzeba jechać do odległego o 110 km Margao... i bynajmniej nie jest to godzina podróży.. samozwańczy ochotnik Rumcajs wyruszył na misję :)

niedziela, 31 marca 2013

piątek, 29 marca 2013

Po raz przedostatni spędzamy wieki w pociągu (28h), żeby dotrzeć do punktu wyjścia. Maru Sagar Expres nad morze do Gokarny.
Jest 5.30 rano. W pociągu zaczynają się masowe pobudki. Ku moim niedowierzającym nozdrzom, nad moją pryczą unosi się zapach słodkości (a nie toalety w korytarzu czy mijanej rzeki-smródki). Słychać nieśmiałe okrzyki: "czaj, czaj, kofi, kofi, kofiiiiiiii..." Mozolnie ale stanowczo zaczyna się kolejny dzień niczym nieustraszonych podróżników.